Geoblog.pl    AgataM    Podróże    Indie 2011    Bombaj - dzien 2
Zwiń mapę
2011
04
kwi

Bombaj - dzien 2

 
Indie
Indie, Bombay
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6428 km
 
Dzisiejszy dzien byl naprawde udany. Poza ostatnia godzina, kiedy produkowalam sie zeby wszystko opisac, a w ostatniej chwili rozlaczyl sie internet i wszystko diabli wzieli... Tak wiec jeszcze raz...

___________________________________________________

Po pobudce, lekkim sniadaniu i porannym prysznicu, zeszlam do recepcji skorzystac z internetu i spradzic, czy nie dostalam odpowiedzi od 'Usmiechow Bombaju'. Niestety, windows wykryl 'problemy z kablem lub modemem', ktore kierownik hotelu probowal rozwiazac (bezskuktecznie! :) ) odswiezajac 10 razy ekran oraz otwierajac i zamykajac przegladarke. Wzruszyl w koncu ramionami mowiec 'moze zadziala pozniej', wiec ruszylam na podboj karty sim oraz male zakupy.
Pierwsze zajelo mi ponad godzine, mimo ze 'salon' Vodafone znajduje sie 30 metrow od wyjscia z hotelu. Okazuje sie, ze ilosc kart, ktore wydaje operator jest limitowana, wiec musialam wypelnic formularz ze zdjeciem (po ktore musialam sie udac 3 ulice dalej), zostawic ksero paszportu, polski adres, adres hotelu w Bombaju, milion podpisow i w koncu sie udalo! Numer dziala, przynajmniej na terenie Indii, niestety mialam problem z wysylaniem smsow do Polski.
Zakupy tutaj sa sporym problemem - 30 procent produktow, ktore oferuja mijane sklepy w ogole nie wiem do czego sluza, pozostale 70 to rzeczy, ktorych nie chcialbym kupic z uwagi na ich jakosc badz wyglad (szczegolnie jesli chodzi o jedzenie). Udalo mi sie znalezc market, wygladem i asortymentem przypominajacy Tesco. Kupilam chusteczki, ktorych nie widzialam nigdzie indziej, a takze troche napojow i orzechy. Z uwagi na upal, jem maksymalnie dwa lekkie posilki dziennie, a glod to zupelnie obce uczucie.

Po zrzuceniu wszystkiego do pokoju, poszlam na stacje, kupic bilety do Jalgaon, skad blisko juz do Ajanty i Ellory, czyli moich nastepnych przystankow. Na stacji centralnej stracilam okolo 30 minut, stojac w dwoch kolejkach, zeby ostatecznie okazalo sie, ze musze jechac na inna stacje. Z zupelnym spokojem, bo nie da sie inaczej :) wzielam taksowke na V.T. Station, gdzie 1,5 h stalam w 5 z rzedu kolejkach, z ktorej kazdy sprzedawca kierowal mnie do kolejnej. W koncu, w 3 juz budynku, okazalo sie ze musze zrobic rezerwacje, wypelnic formularz, isc pietro wyzej, gdzie czekala mnie mila niespodzianka w postaci braku kolejki i pani mowiacej calkiem niezle po angielsku, ktora sprzedala mi bilet w niecale 25 minut :)


Po calej eksapadzie, wyszlam z dworca i zrobilam blisko piecio-godzinny spacer po poludniowym Bombaju.

Wraz z uplywem dnia, blizej wieczora, widac na ulicach coraz wiecej bezdomnych, ktorzy wychodza z bram i innych miejsc, w ktorych caly dzien skrywali sie przed sloncem, znikaja natomiast kobiety i bogatsi mieszkancy Bombaju. Staram sie wracac przed noca do hotelu, zeby nie zostac zasypana wyciagnietymi po bakszysz dlonmi.

Ulice tutaj to temat na gruba ksiazke! Zadne przepisy, ani nawet sygnalizacja swietlna nie maja zastosowania. Setki samochodow przeciskaja sie miedzy soba na sile (wiekszosc z nich nosi slady obic i stluczek), zmieniajac pasy bez ostrzezenia i trabiac na siebie praktycznie bez przerwy. Miedzy nimi przeciskaja sie wszechobecne skutery, wiozace nierzadko po 4, 5 czy 6 osob (najczesciej rodziny, ktorych dzieciaki laduja sie na kolana rodzicow, kierownice, miedzy nogi i bagaznik) - oczywiscie nikt nie nosi kasku - a samym srodkiem ulicy jezdza rowerzysci i chodza krowy (stosunkowo rzadko widziane w Bombaju).
Miedzy tym wszystkim piesi. Trzeba sie nauczyc chodzic ulicami i chodnikiem i mam wrazenie, ze calkiem juz opanowalam te sztuke. Zeby przejsc przez ulice, wystarczy zamknac oczy i przebiec :) mozecie byc prawie pewni ze nic Wam sie nie stanie :) Mimo ze kierowcy tutaj maja obled w oczach, sa przygotowani na zwalnianie, mijanie i lawirowanie miedzy pasami, wiec zatrabia prawie automatycznie i po prostu was mina. Czekanie na swiatla lub 'dziure' w korowodzie aut jest bezsensowne. Trzeba po prostu wcisnac sie miedzy jadace pojazdy i tyle.
Mimo, ze kierowcy tutaj sprawiaja wrazenie, jakby w ogole nie umieli jezdzic (np dzis jechalam z taksowkarzem, ktory notorycznie zjezdzal na drugi pas, zajezdzajac innym droge), mam nadzieje, ze poradzilabym sobie duzo gorzej na ich ulicy niz oni w Warszawie.

Staram sie uniknac najgorszego z mozliwych wizerunkow, czyli tepej zachodniej turystki, z ktorej trzeba wycisnac jak najwiecej kasy. Z tego powodu nie wyciagam zbyt czesto aparatu, chodze pewnym krokiem, przez ulice przebiegam jeszcze pewniejszym :)

Zaczynam lubic ten kraj. Zastosowalam sie do rady Kuby, pozbylam sie planow i przyjelam wszechobecna tu maksyme 'no problem'. Lazac w kolko po miescie bez celu, zaczelam powoli rozpoznawac zapachy, z ktorych najmocniej docieraja do mnie przyprawy, palone nasiona i kadzidla. Co jakis czas lapie jakis usmiech, wrzucam kilka rupii bezdomnemu i ide dalej.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (7)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
Firletka
Firletka - 2011-04-04 20:24
Baw się dobrze Kochana i jestem pierwszą fanką Twego blogu ;-) masz pozdrowienia od Misia... taaa a ja nawet nie wiem która tam godzina????
;-P
 
JakubL
JakubL - 2011-04-04 21:07
Widzę ze aparat się super sprawuje ;)
Wspaniałych przeżyć i wspomnień i pięknych zdjęć!
 
 
AgataM
Agata
zwiedziła 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 23 wpisy23 27 komentarzy27 102 zdjęcia102 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
02.04.2011 - 02.05.2011